w Utah - od Salt Lake City po Moab

31.08.2014 niedziela
Dzieś dzien w Utah

Motel znowu ze śniadaniem:) Fajnie tak zacząć dzień. Jak zwykle spieszyliśmy się by wyjść wcześnie bo tyle rzeczy przed nami, ale dziwnym trafem gdy opuszczaliśmy motelowy parking byliśmy jednym z ostatnich samochodów (nie musze dodawać, ze w nocy było ich pełno:). 


śniadanko, była nawet owsianka:) ale powiedzmy sobie szczerze - Amerykanie nie wiedza nic o dobrych sniadaniach...

W Utah jest sucho i gorąco więc mieliśmy niezłą zmianę w porównaniu do wczorajszej pogody (lało i było ok 10 stopni). Szybki transport do Salt Lake City i wizyta nad słonym jeziorem. Wcześniej myślałam, że się pokąpiemy, ale tam się nikt nie kąpie. To jezioro jest 2x bardziej słone niż ocean i jest ogromne, a przy tym dosyć płytkie (w najgłębszym miejscu ok 13 m). Troche tez chyba brudne bo na brzegach martwe kaczki i ryby. Nie ma odpływu, a latem wysycha na brzegach. Szliśmy tak sobie po solnej pustyni. Niesamowite uczucie – niby jezioro, ale właściwie to idzie się po piacho-soli.
Tak właśnie wygląda piacho-sól z górami w tle.
zeby nie było, woda w tym jeziorze tez jest
zdechłe kaczusie

Potem szybki rzut oka na Kapitol  (w końcu Salt Lake City to stolica Utah) i budynki należące do mormonów. To główna religia tutaj, a mormoni to pionierzy – założyciele miasta. Całkiem nieźle im się to udało, bo po środku pustyni postawili wielkie miasto, gdzie jest dużo zieleni (a to sztuka w tym klimacie), ale także przemysłu (kopalnie, rafinerie, zakłady przemysłowe różnego typu). Centrum miasta zajmują ich świątynie, a największy budynek na placu to budynek administracyjny kościoła (wow!), który miał chyba z 50 pięter.
kapitol w Salt Lake
główna światynia Mormonów, zupełnie nie wiedziec czemu wygląda jak zamek księstwa Tulup tego karła z 1 części Shreka, teraz wiem na czym się wzorowali:)

to ten budynek administracyjny Mormonów



Wskoczyliśmy w Salt Lake na szybki obiad do Panda Express (taki nasz chińczyk tylko w wydaniu amerykańskim – wygląda jak fast food). Bartuś na początku nie był zachwycony, ale jak zobaczył ile dostał jedzenia za 9$ (za dwie osoby), to szybko zmienił zadnie:)
mmmm, jedzonko! (nie wiedzieć czemu Bartuś uważa ze w tym względzie niewiele różnię się od Hakera)

ciagle w drodze

Za Salt Lake City krajobraz znowu uległ zmianie. Ziemia zrobiła się czerwona i górzysta. Po raz pierwszy chyba do celu dojechaliśmy tak wcześnie. W Moabie byliśmy o 6 i zdążyliśmy jeszcze do parku narodowego Arches. Znowu nie da się opisać tego co zobaczyliśmy, zapomnieliśmy już o urokach poprzednich miejsc. Mamy miliard zdjęć:) 


Arches National Park - przedsmak tego co zobaczylismy nastepnego dnia
zdjęcie dnia: znalezlismy piktogramy - buahahaha, datowane na 1850...


Po zmroku zaczęliśmy szukać noclegu, ale tym razem nie poszło tak szybko. Do tej pory braliśmy pierwszy do którego podjechaliśmy, a tu pierwszych 7 nie miało już miejsc. Udało się w końcu, z drugiej strony miasta, w bardzo dobrym standardzie. Mieliśmy 2 łózka więc mogliśmy wybierać:) Nie wiedzieliśmy ze Moab jest tak oblegany, ale trzeba przyznać że ma swój unikalny klimat. Szkoda, że nie mogliśmy zostać tam dłużej.
i jak miałby się tu zmieścic ktoś jeszcze? wyglądamy jak bezdomni...
szeroko jak na lotnisku a ograniczenie do 65 mil/h (jakies 90km/h) to po co im tyle pasów
nareszcie, idziemy spac!


Komentarze