Great Canyon z pomidorkiem

Wielki Kanion jest WIELKI 

2.09.2014 wtorek

Dziś dzień upłynął nam pod znakiem pomidorka, a dlaczego to dowiecie się od nas po powrocie. Dodam tylko, że dzień bez kwasa to dzień stracony, a tego nie da się opowiedzieć bez pokazywania:)

Z Pawłem i Natalią nie zdążyliśmy zagadać bo wyszli zanim wstaliśmy. My za to w swoim żółwim tempie spokojnie się ogarnęliśmy i ruszyliśmy na spotkanie z cudem natury. Woooow, to było coś. Kanion ogromny i robi wrażenie. Przespacerowaliśmy się po krawędzi i wypiliśmy hektolitry wody. To niesamowite jak tam sucho i jak chce się pić. I bardzo szybko się męczyliśmy. Dlatego nie zdecydowaliśmy się zejść na dół kanionu.  Co ja mówię na dół, toż to wyprawa na dwa dni. Kanion ma 1,6 km w dół, każda trasa to kilkanaście kilometrów w jedną stronę. Niby można, ale słońce i suchota oraz różnica wysokości robią swoje. Łatwo można się przeliczyć. Ale fajnie byłoby zobaczyć rzekę Kolorado z bliska. Z krawędzi wyglądała na dosyć spokojną i małą, ale to odległość sprawiała takie wrażenie.
wielki kanion zdobyty!
Super było, ale czas ruszać dalej. 
Zjedliśmy śniadanie z widokiem na kanion. Bartus ma nową czapeczkę

tylko nie skacz!

moje macho!

O 15 byliśmy już w drodze do Las Vegas, 5 h drogi. Po drodze widzieliśmy, a właściwie pojechaliśmy fragmentem Route 66 – historyczną drogą w stanach łączącą kiedyś Los Angeles z Chicago. Dziś nie ma już takiego znaczenia bo powstały autostrady, ale że legenda jest musieliśmy to sprawdzić. 

zdjęcie z dedykacją dla Michała - historyczna Route 66

Jadąc dalej czekała na nas jeszcze jedna atrakcja przed Las Vegas: tama Hoovera. Powstała w 1936 roku i trzeba przyznać, że wciąż robi niezłe wrażenie i jak na swoje lata nieźle się trzyma. Żeby na nią wjechać trzeba przejechać punkt kontrolny, na którym jakiś urzędnik przeszukuje samochód i sprawdza czy przypadkiem nie wiezie się jakiejś bomby. Tama jest bardzo ważna dla rejonu Las Vegas bo produkuje dla miasta wodę i prąd, a na pustyni to wcale nie jest łatwo o takie dobra. Jak zwykle byliśmy w lekkim niedoczasie, więc tamę obserwowaliśmy już w nocy :).
dokąd prowadzi ta droga?

pustynia Mojavee


Pojechaliśmy dalej i za kilkoma wzniesieniami czekał na nas naprawdę niesamowity widok. Nagle w dolinie ukazało nam się Las Vegas nocą. Miasto świeciło się jak choinka, chociaż to chyba nie jest idealne porównanie :). Tym niemniej udało nam się dotrzeć do celu dopiero na 10.

pozdrawiamy z drogi do Las Vegas, o którym nie napiszemy (bo jak wiadomo "What happend in Vegas stays in Vegas")

Komentarze

  1. Mega wypas!
    A tam ludzie jacyś są? Bo co komu po kwasach, jak nikt nie widzi? :P
    Continuacao de boa viagem meninos! :D
    Buzi, Aga :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz