RASIZM W AMERYCE

Wielokulturowość w USA jest widoczna jak w żadnym innym państwie. Ludzie różnych wyznań, kolorów skóry i języków stale mieszają się ze sobą. Może dlatego czujemy się tutaj tak dobrze, bo każdy jest "inny". Każdy ma jakiś akcent, każdy ma swoje zwyczaje z rodzinnego kraju, lub ciekawą historię jak znalazł się w USA. Co się dziwić, wszyscy rdzenni mieszkańcy zostali przecież wybici:) Cała reszta to przyjezdni, pytanie tylko, w którym pokoleniu przybyli do Ameryki. Nikogo nie dziwiło zatem, że byliśmy tu nowi, że nie znaliśmy miar wagi w funtach czy też, że zabawnie wymawiamy nazwy. Od początku czuliśmy się w Chicago mile widziani, jak u siebie. Ta mieszanka jest właśnie wielką siłą Ameryki. Siłą, która napędza do zmian i przyczynia się do rozwoju.  Pominę chwilowo fakt taniej siły roboczej w postaci nielegalnych imigrantów, która niewątpliwie rownież przyczynia się do rozwoju kraju:) Oczywiście rozwój możliwy jest tylko przy akceptacji tej różnorodności. A z tą akceptacją to różne bywa. Dziwnym trafem dotyczy to zazwyczaj tylko jednej grupy społecznej. 


Amerykański rasizm dotyczy tylko czarnych, a ta tabliczka to tylko wyjątek potwierdzający regułę


Zawsze myślałam, że wiem co to jest rasizm. Mylnie sądziłam, że to dyskryminacja kogoś ze względu na kolor skóry. W Ameryce ma jednak zupełnie inne oblicze. To slogan, który urasta do rangi manifestu politycznego. Dosłownie wszystko można nazwać rasizmem, wtedy sprawa nabiera  wyższej rangi. Lepiej się o tym mówi w mediach, łatwiej padają oskarżenia i oczekiwania.  Sprawa od razu staje się polityczna, a osoba, która została rasistą jest synonimem zacofania i głupoty.  Przecież nikt nie chce być rasistą... Niestety w USA tylko jedna grupa ma prawo używać słowa rasizm i określać co już jest rasizmem, a co nie. Tak się składa, że amerykański rasizm jest tylko wobec czarnych popełniany przez uprzywilejowanych białych.  Nie ma rasizmu wobec żółtych, czerwonych ani zielonych. I pisząc czarny popełniam rasizm, ale nie popełniam go pisząc biały ani zielony. Czarny pisząc o sobie, że jest czarny, też go nie popełnia. Popełniam go ja, bo patrzę na całą sytuację ze swojej uprzywilejowanej białej pozycji. Pewnie tak, pewnie nie znam całej historii i zaszłości kulturowych. W Europie nie mamy tych problemów. Za to normy społeczne obowiązują wszystkich bez wyjątku.  Uprzejmość i dobro też nie mają koloru skóry. Tak mi się wydawało. Okazuję się jednak, że mało wiem o świecie.

Rozkład etniczny w USA. Normą jest wielokulturowość i różnorodność. Te liczby nie uwzględniają tylko czarnych, ale wszystkie narodowości.

Mieszkamy w centrum Chicago w wieżowcu z około 500 mieszkaniami. To dosyć rasistowski budynek bo 95% to biali. Jeśli chodzi o ścisłość, to nie biali tylko kolorowi, bo mieszka tu całkiem międzynarodowe grono - sporo jest obcokrajowców z Azji, Bliskiego Wschodu, Ameryki Płd, Indii czy Europy. Chodzi jednak o to, że mniej niż 5% mieszkańców jest czarnych, a to już wystarcza aby w myśl obowiązujących standardów posądzić lokalną społeczność o dyskryminację i rasizm właśnie.  W sumie to wystarczy nawet mniej...

Ostatnio wybrałam się na siłownię w naszym budynku. Jest tam też niewielka sala do ćwiczeń, gdzie można się rozłożyć z matą i powyciągać. Kiedyś były tam zajęcia z jogi, o których pisałam tutaj, ale ze względu na pandemię sala jest w większości wolna. Może to i lepiej, bo te zajęcia jakoś nie przypadły mi do gustu. A teraz pełna swoboda, stworzyłam swój własny program ćwiczeń. Najpierw 20 min power, a potem 10 min rozciąganie. Dobra, czasem to jest 30 minut rozciągania, ale ważne, żeby się ruszać, c'nie:) Lubię tam ćwiczyć, bo mogę włączyć instruktora z telewizora, który nie widzi jak oszukuję. I jest tam więcej miejsca na podskoki niż w moim małym salonie, a do tego fajne lustra:) Tak więc przyzwyczaiłam się już do mojej porannej rutyny z telewizorem i jestem regularnym bywalcem w tej salce. Podczas moich ostatnich ćwiczeń, w połowie sesji, weszła do sali dziewczyna. Rozłożyła statyw, wpięła telefon, a następnie zaczęła wideokonferencję z jakimś facetem. Nie pierwszy raz ktoś dołączył do sali ćwiczeń, ale pierwszy raz zdarzyło mi się, że byłam w telewizji:) Trochę dziwnie, ale byłam zajęta podskokami. Na szczęście miała słuchawki na uszach, więc nie zagłuszała tak bardzo mojego instruktora. Zapytałam tylko, czy mnie nie widać, bo nie chciałam pojawić się w social mediach taka nieumalowana:) Po 15 minutach dalej rozmawiała, a ja zaczynałam właśnie swoją serię  z rozciąganiem. Zapytałam więc, czy mogłaby przestawić statyw z kamerą tak, żeby było widać tylko ją, a nie całą salę do ćwiczeń (ze mną w tle). W końcu nie wiedziałam co ona robi, a nie czułam się swobodnie rozciągając przed widownią. I wtedy to się stało. Wtedy zostałam rasistką. Tzn, zostałam tak nazwana, bo prośba o przestawienie statywu w ochronie mojej prywatności, została odebrana jako rasizm. Kobieta, która rozmawiała przez telefon była Murzynką i rozmawiała z Murzynem. Jakby to miało znaczenie jakiego koloru są... Dla niej jednak miało. Stwierdziła, że nie chcę dzielić z nią sali do ćwiczeń, bo jest czarna. WTF? Że wydaje mi się, że mogę więcej, bo jestem uprzywilejowanym  białym typem, który wykorzystuje swoją pozycję, i ona nie będzie ze mna w ogóle rozmawiać. Cooooo? Skąd to się wzięło!!!??!!! Przecież zapytałam tylko, czy nie może przestawić statywu... Czy to był taki otwarty przejaw rasizmu? I skąd wniosek, że nie chcę dzielić z nią sali skoro ostatnie 15 minut z nią ćwiczyłam? I kto tu jest rasistą? Czy tylko dlatego, że ona jest czarna mam pominąć fakt, że nie czułam się swobodnie jako cześć videokonferencji? O to samo zapytałabym ćwicząca obok kosmitkę! Pomijam fakt, że wg regulaminu nie można nawet rozmawiać przez telefon na siłce, a co dopiero prowadzić videokonferencji. Serio?? Ja tylko chciałam się w spokoju porozciągać. A tu taki kaliber. 

Oprócz tego pytania nie padły z mojej strony już żadne inne słowa, ale ta kobieta zdążyła sama zadać sobie pytanie, odpowiedzieć, pokłócić się, obrazić, kazać mi rozmawiać do swojej ręki, po czym, że jednak ona nie będzie w ogóle ze mną rozmawiać, bo jestem uprzywilejowanym białasem i rasistką.  Przez kolejne 10 minut mojego rozciągania rozmawiała ze swoim rozmówcą o niesprawiedliwości, rasizmie, głupocie białych i przywilejach jakie mają. Dawno nie widziałam takiej postawy roszczeniowej do świata. Weszła do sali w środku mojej sesji, żadnego dzień dobry ani czy mogę dołączyć, nic! Przeszkadzała mi swoją rozmową, którą złamała zresztą panujące zasady i regulamin, nie zapytała czy może mnie nagrywać, a na koniec obraziła mnie i nakrzyczała, bo zapytałam czy może przestawić statyw. I kto tu jest rasistą? Czy gdybym była czarna to po prostu przestawiłaby ten statyw? 

Codziennie uczę się Ameryki. Dzisiejsza lekcja jest taka: Czarny w Ameryce może więcej, a jeśli nie dostanie tego co chce, to jesteś rasista. 


Amerykańska rzeczywistość:) Nie wybierałam, czy urodziłam się biała, czy zielona, czy kobietą lub jedną z innych 52 innych płci uznanych przez Facebook, ani że urodziłam się w Polsce czy gdziekolwiek indziej. Ale jestem dumna z tego, bo dlaczego nie:) I nie, nie jestem rasistką, ani feministką, ani homofobem -  jestem Jola TheBean










Komentarze