Są rzeczy, które zastanawiają mnie bardziej, inne może trochę mniej. Czasem ta cała Ameryka jest po prostu dziwna. Megalomania na każdym kroku. Bartek się śmieje, ze nawet słonce mają tu większe:) Zastanawia mnie np. dekoracja z kapusty. Tu wszystkie rabatki udekorowane są kapustą <wow>. Nie wiem, może taki sezon, może tu jest jakieś święto kapusty? Mielismy taki pomysł, aby pod osłoną nocy kilka upolować i przerobić na kiszoną, ale jednak się powstrzymaliśmy:) W sumie wygląda to ładnie, ale ta kapusta na rabatce nie zerwana też kiśnie:) i wtedy zalatuję kiszoną, tylko że z rabatki. Co kraj to obyczaj! Ale nie o tym dziś.
Jest też kilka rzeczy zaskakujących w mieszkaniach amerykanskich. Pewnie to kwestia przyzwyczajenia, ale jest kilka co najmniej "dziwnych' rozwiazań. W sumie można się do wszystkiego dostosować, ale czasem potrzebna po prostu instrukcja obsługi. A sam proces nauki jest całkiem zabawny. I tak, wiedziałam o tym wczesniej, byliśmy już w USA i niby wiedzieliśmy co nas czeka. Ale naprawde to zupełnie inna historia, kiedy trzeba do czegoś przywyknąć, a inaczej kiedy ogląda się swiat z perspektywy turysty. Sami zobaczcie
- Woda w klozecie: niby taka prozaiczna rzecz TOALETA. Co tu mozna zepsuć. Ale naprawde mozna się zdziwić wchodząc do łazienki, gdzie po środku stoi toaleta wypełniona po brzegi wodą. Po naszemu wygląda jakby się zapchała, ale bez paniki - tak ma być. No więc idea jest taka, że wszystko wpada do tej miski z wodą, a potem zasysa się do środka. I nalewa się nowa miska z wodą. Ekstra. Zatem w toalecie amerykanskiej mozna wejść na wyższy poziom akrobatyki. Trochę gimnastyki, i jest szansa żeby się nie pochlapać. Ale to już wyższy poziom umiejętności:) BTW nie widziałam tez podwieszanej toalety. Zazwyczaj tron stoi na środku. Tak, tu jest zdecydowanie więcej przestrzeni niż u nas:)
|
znalazlam ladna grafike w internecie obrazującą istote sprawy. W USA wszystkiego jest dużo. Wody w klozecie tez. Tylko po co ta szpara w desce? |
|
standardowo w toalecie publicznej: duzo wody za to bez klapy. Szukając mieszkania na wynajem jednym z podstawowych kryteriów dla nas był w miarę "europejski klozet". Wiec nasz nie ma tak duzo wody. Ale tez ma duzo:) A deske klozetową wybralismy sami, więc ma wszystko co potrzeba:) |
- Szpara w drzwiach: bez kitu, szpara na 3 palce przy drzwiach wejsciowych i na 1 palec dookoła drzwi. Nie mają uszczelek ani progów. Widzieliśmy kilka mieszkań i wszędzie tak było. Może to taka okolica? A moze takie standardy w wieżowcu. Takie rozwiązanie ma kilka oczywistych wad: słychać sąsiadów jakby byli u nas w salonie, słychać nawet wyjącego psa z drugiego konca korytarza, który jest za zamknietymi drzwiami, pewnie nas tez słychac jak jestesmy za zamknietymi drzwiami:), przedostają się wszystkie zapachy jak ktos gotuje (czasem to fajne, a czasem wcale nie) i drzwi trzepią, bo uszczelek nie ma, więc nie ma co wytłumić tego odgłosu. Czuliśmy się z tym dziwnie, dlatego na Amazonie zamówiliśmy roznego rodzaju uszczelki i jest lepiej. Polak jednak potrafi! Stracilismy troche na wentylacji, bo jak gotuje teraz to parujemy jak w łodzi podwodnej:P Hmmm, wiec jednak te szpary miały swoje zastosowanie. Ahahaha, trudno, wole tak. Szczyt szpar i zamiłowania do ekshibicjonizmu jest widoczne zwłaszcza w toaletach publicznych. Nogi widac od kolan w dół i czasem czubek głowy, a do tego szpary na dwa palce po bokach drzwi <wow>. Ja tam sie czuje dziwnie...
|
na biała taśma na dole drzwi to nasza uszczelka. Ma jakies 5 cm wysokości. Pod spodem jest dziura, zimno, i głosno:) do tego przykleiliśmy całą rolkę uszczelek dookoła drzwi:) |
|
szpary w publicznej toalecie to standard, nie ma co liczyc na prywatnosc. |
- Prysznic dla niepełnosprawnych: otóż standardem w USA jest brodzikowanna (ani to wanna bo jest do połowy kolana, ani brodzik bo wyglada jak wanna) bateria bez termostatu i regulacji strumienia wody (czyli jest tylko 1 gałka, która się obraca dookoła w myśl zasady: im więcej odkręcam tym jest więcej wody i woda jest cieplejsza. Tzn jak chce trochę ciepłej wody to się nie da, a jak chce duzo zimnej wody to tez sie nie da:) Wszystkiego jest dużo i ciepło albo malo i zimno:) Ale to wszystko mogę jeszcze jakoś przełknąc. Najtrudniejsza była dla mnie słuchawka a właściwie jej brak. Amerykanie mają w miejscu prysznica zamontowany taki "kikut", cos jak krotka rurka zakonczona sitkiem. Jest bez regulacji wysokości zazwyczaj jakos tak bardzo wysoko. Jak do tego dojdzie jeszcze ta woda "dużo i ciepło" to prysznic mozna brać w całej łązience. Założe się, że o deszczownicy nie słyszeli (o walkin zapomnij). W naszym prysznicu na szczęscie mamy regulowaną wysokość słuchawki (chociaż nadal jest ona inna niż tą którą mamy w Polsce) ale to dlatego, ze nasze mieszkanie jest przystosowane dla osób niepełnosprawnych.... Nie ważne jak, ważne ze działa:) I mamy w miare normalny prysznic chociaż nie było łatwo znależć. I coż, że dla niepełnosprawnych:)
|
typowy zestaw prysznicowy. ta "klamka" tylko z pozoru wyglada jak europejska. Ona ma tylko jedną płaszczyzne poruszania się - kręci się tylko dookoła (czyli jak mało to zimno, jak ciepło to dużo) |
|
nasz prysznic dla niepełnosprawnych:) |
- Mikrofala z piktogramami: pewnie już kiedyś o tym pisałam. Amerykańskie mikrofale są oczywiscie WIĘKSZE, mają nawet półkę w środku, są szersze, wiadomo... Mają też obrazki lub opisy co robią. Nie ustawia się czasu lub mocy, a wybiera się odpowiedni program. Zatem jest program "pizza",; "rozmrazanie", "popcorn"; "podgrzanie". Łatwizna. Mozna nawet uznać to za usprawnienie. Zastanawiam się tylko czy jak wsadzę pomidora na program "popcorn" to tez wyjmę popcorn. Muszę spróbować:)
|
nasza bardziej zaawansowana z funkcją czasową i tekstem zamiast obrazków, ale zazwyczaj jest dużo prościej:) |
- piekarnik i kuchenka jak na słonia: oczywiście wszystko jest większe, kuchenka ma 5 palników (u nas akurat gazowych, ale standardem są kuchenki elektryczne; mam wrażenie ze nikt tutaj nie słyszał o indukcji <wow>) a do piekarnika to myśle ze ja bym się cała zmieściła (zresztą tak jak do pralki). Zawsze chciałam upiec indyka, teraz wiem, że nie będę miała z tym problemu:)
- pralka i suszarka dla opornych: o praniu musze zrobić osobny wpis, tego nie da się opisać w kilku prostych słowach:)
- rozmiar ma znaczenie: przeciętnie mieszkania w stanach są dużo wieksze niż w Europie. Nasze mieszkanie jest malutkie jak na tutejsze standardy bo ma "zaledwie" 700 stóp kwadratowych (ha, ile to jest metrów? dobra, powiem - ok 65). No i jak życ?
- wbudowane szafy: mam jednak wrazenie ze nie czuć u nas tych 65 metrów, przede wszystkim dlatego, ze w mieszkaniach jest milion schowków na wszystko. Takie wbudowane szafy zajmują miejsce, ale są standardem. My mamy dużą garderobę w sypialni i w przedpokoju. Mówiąc duża, mam na myśli, ze wchodze tam jak do oddzielnego pokoju. To nie jest szafa w rozumieniu europejskim.
|
schowek na ubrania |
- gniazdka: tak są inne, na takie 2 kreseczki; mają też niższe napięcie, potrzebne przejsciówki
|
albo w wersji 2 bolców (bez tego na dole) |
- gdzie te kaloryfery: nie ma, są tylko "dmuchawki" w ścianie, które latem chłodzą, zimą grzeją. Na prąd. Kaloryferów nie zidentyfikowałam. U nikogo
- kartonowe sciany: pamiętacie te amerykańskie filmy, kiedy podczas walki jeden gangster przerzuca drugiego przez ścianę? albo podczas ucieczki samochod wjezdza w budynek (a tam wjezdza, zazwyczaj przejezdza przez niego i ucieka dalej)? Takie rzeczy tylko w Ameryce ponieważ sciany są z paździocha lub kartonu. Zawsze mysłałam ze ci ludzie w Ameryce to mają jakieś nadnaturalne moce, bo tak potrafią przebić ręką scianę; ech- potem myslałam, ze to fikcja, a dzis myśle ze sama bym mogła tak robic:) więc trzeba uważac, zeby się nie rozpędzić i nie wpaść do sąsiada:)
- czajnik elektryczny: to jak szukanie ducha; najtrudniejsza rzecz do kupienia. Amerykanie nie piją herbaty (w restauracji jeśli ma się szczęście są do wyboru 2 rodzaje: ciepła i zimna), wiec nie potrzebują czajnika. Piją za to dużo kawy i mają do tego zaparzacze, wiec tu także czajnik jest im zbędny. W większości sklepów AGD czajników po prostu nie ma. A jeśli się gdzieś zdarzy, to nie ma wyboru. Trzeba brać to co jest i się cieszyć, ze jest:)
- młynek do resztek: zasadniczo w większosci zlewów jest młynek do resztek. U nas też jest, i nie wiem w sumie co z nim zrobić, bo mam europejskie przyzwyczajenia i wszystkie śmieci wyrzucam i tak do kosza, a nie do zlewu. Ale to chyba fajna funkcja:) Tylko problem moze być jak cos mi tam wpadnie przez przypadek, bo nie ma takiego sitka jak u nas, tylko od razu klapki młynka. Więc jakby mi wpadł kolczyk, to nie wiem czy go odratuje, wiec lepiej zeby nie wpadł
|
mozna i tak |
Kilka z tych spraw było dla nas kluczowych przy wyborze mieszkania, zdziwilibyście sie jakich:)
Komentarze
Prześlij komentarz