Vancouver - naturalne miasto
24.08.2014 Niedziela
z widokiem na zatokę
A tu North Vancouver widoczne z Canada Place
Dzień zaczęliśmy wcześnie, ale zanim się ogarnęliśmy była już 11, a właściwie to 20 czasu polskiego. Do downtown pojechaliśmy sami komunikacją miejską, dzięki temu jeszcze lepiej mogliśmy przyjrzeć się lokalnym zwyczajom. Najwięcej jest tu chyba żółtych, sporo też Hindusów. Pokręciliśmy się trochę nad zatoką, wypiliśmy kawę w kanadyjskim fastfoodzie z kawą i pączkami Tims Horton i poszliśmy szukać lodów. O 14 spotkaliśmy się z wujkiem w centrum i zabrał nas na przejażdżkę po Vancouver swoim autobusem wycieczkowym. Jeszcze nigdy nie mielismy takiej wycieczki. Z zupełnie innej perspektywy zobaczyliśmy Downtown, Chinatown, Gastown (najstarszą dzielnicę miasta) z zegarem parowym, Stanley Park (największy park miejski w Ameryce) z totemami, parę plaż mosty i na bazę. Wrócilismy do domu z milionem planów w głowie, i nie wiedzieć kiedy ktoś mi odłączył prąd i o 6 już spałam.
sniadanko kanadyjskie
lokalna waluta z królową
downtown Vancouver
mały Amsterdam
nasz superwehikuł
totemy rdzennej ludności w Stanley Park
widok na otwarty ocean
chinatown
po drodze dzielnica bezdomnych
gastown i steamclock
Kilka słów od Bartusia:
W niedzielę doświadczyliśmy najbardziej niezwykłego zwiedzania jakie miało
miejsce w naszej przepastnej historii. Mianowicie wskoczyliśmy naszą całą
dobrze zorganizowaną, uśmiechniętą grupą dwóch osób do autobusu i rozpoczęło
się zwiedzanie. Wujek i jego ogromny autobus obwieźli nas po całym centrum
Vancouver. Byliśmy we wszystkich najciekawszych miejscach co jakiś czas
zatrzymując się na pamiątkowe zdjęcie, a ponieważ jechaliśmy autobusem
wycieczkowym mogliśmy się zatrzymać właściwie w każdym miejscu. Zamiast
przeciskać się przez tłumy zwiedzających po prostu wjeżdżaliśmy między ludzi i
podziwialiśmy wszystko z okien autobusu. To było naprawdę niecodzienne
doświadczenie, zwiedzanie w iście amerykańskim stylu czyli minimum wysiłku
własnych mięśni :)
oł jee!
zaraz zaraz, gdzie my jesteśmy, tu Warszawa, tu Londyn, to teraz chyba jesteśmy w Ciechocinku
z ciekawostek: co to jest japadog?
ta Alicja miałaby problemy z trafieniem do krainy czarów...
Komentarze
Prześlij komentarz