STRATEGIA ZAKUPOWA

To jedna z 50 alejek w sklepie osiedlowym:)


Dziś słówka kilka o zakupach. Zakupy... Nawet cała magia zakupów:) Chociaż co tu magicznego w zakupach spożywczych.? Cóż, mogą czasami przyprawić o ból głowy... Pamiętam jak na początku pobytu w USA szłam do sklepu spożywczego i po godzinie wychodziłam zrozpaczona, bez zakupów w koszyku, za to mętlikiem w głowie. Ogromne sklepy, wszystkie produkty inne, ani jednej rzeczy znajomej i ceny, których na złotówki lepiej nie przeliczać. I nie chodzi o samą cenę jako taką (chociaż to też), tylko o stosunek jakości do ceny. Okazuje się, że wybierając spośród tony produktów w kategorii, jest wiele aspektów, które należy brać pod uwagę. Można przybrać różne strategie:)

STRATEGIA "NA TANIOCHA"

Opcja "na taniocha" zakłada, że bierzesz "po prostu" najtańsze z półki. Ma ona jednak kilka wad. I niestety "po prostu" raczej nie działa. Po pierwsze najtańsze z półki nie oznacza zawsze najtańsze. Powinnam zapytać co to znaczy najtańsze. Porównywanie cen produktów jest czasem skomplikowanym algorytmem na miarę Harvardu. Wszystko dlatego, że nie ma unifikacji miar i wag. I tak, dla przykładu waga paczki makaronu może być podana w uncjach wagowych (oz), czasem w gramach, czasem w funtach (lb) a czasem w uncjach objętościowych (fl oz) lub też po prostu jako 1 porcja, czy też w kubkach (cubs).  Dokładnie, to nie jest pomyłka, miarą są tutaj kubki, a o miarach pisałam nawet już 2 posty tutaj liczby oraz tutaj miary. Dlatego mając nawet teoretycznie podobne produkty obok siebie czasem nie sposób porównać je cenowo. Albo ja nie jestem jeszcze na tym etapie. Dodatkowo sklepy w tym nie pomagają, bo nie ma przeliczenia na wspólną jednostkę, tak jak to jest w Polsce. Skłamałam, czasem jest, ale wtedy przeliczają na taką jednostkę, jaka jest na opakowaniu, więc nadal porównuję porcję do uncji i do kubków. Zresztą nie wiem, może to kwestia Illinois, a może sklepów, do których chodzę, ale czasem po prostu cen porównać się nie da:) A nawet jeśli się da, to też nie ma gwarancji, że to najtańszy produkt w sklepie, bo często ta sama kategoria jest w różnych miejscach. Trzeba to po prostu wiedzieć. Wspomniany makaron może być w sekcji makaronów, albo w sekcji organic, która jest  kilometr dalej obok karmy dla psa, może być na wagę obok chleba albo w sekcji kuchnia włoska (która wcale nie jest w kuchniach świata). Sklep po prostu trzeba poznać. A że zwykły osiedlowy potrafi być wielkości hipermarketu w Polsce, to może to zająć trochę czasu:) Na koniec w kwestii strategii "na taniocha" jest trzecia kwestia - nawet jeśli jakimś cudem udało się porównać wszystkie te ceny, miary i wagi we wszystkich sekcjach (dla jednego produktu) to może się okazać, że sklep jest z zasady drogi. Więc na koniec i tak przepłacamy. To jak robić zakupy w Biedronce lub w Premium Delikatesach. Cały ambaras polega na tym aby zgadnąć, który sklep to Biedronka:) Zatem okazuje się, że znalezienie najniższej ceny kosztuje sporo wysiłku. I to dla jednej rzeczy. A koszyk zakupów potrafi mieć 50 produktów.... Nie sposób tego ogarnąć:) Nie wspomnę już o tym, że często najtańsze, znaczy najgorsze - zapychacze i niskiej jakości składniki, które zmieniają ciało w gąbkę. W składzie produktów spożywczych panuje wolna amerykanka:) Nie ma unijnych norm regulujących dopuszczalne stężenia substancji szkodliwych. Czy czegokolwiek. No dobra, pewnie są jakieś inne, ale producenci w USA mają dużo większą swobodę w tym zakresie. 

STRATEGIA "W ZGODZIE Z NATURĄ"

Strategia zakupów "w zgodzie z naturą" zakłada zupełnie inne podejście. Jeszcze bardziej czasochłonne. Po prostu czytamy składy:) I kupujemy te z krótką lista składników i bez dziwnych dodatków. Można olać cenę, ale kaman, kto nie patrzy na ceny <wow> Chodzi o jakość vs cena którą muszę zapłacić. W pewnym momencie też dochodzi porównywanie ceny, ale na dużo mniejszą skalę. Chociaż problemy, które opisałam w strategii "na taniocha" są te same:) To teraz możecie sobie wyobrazić dlaczego wybiegałam z krzykiem ze sklepu bez zakupów. Ogarnąć, przejrzeć, przeczytać i pomierzyć to wszystko... Szaleństwo!

Skład mąki. Myślałam, że mąka to mąka. Ale tu może być wybielana (bleached) lub nie i wzbogacana (enriched) lub nie. Oprócz tego co już znałam (mąki pełnoziarniste i rożne rodzaje zbóż) to dodatkowy problem. Ciężko znaleźć zwykłą mąkę niewybielana bez dodatków. Zapasy robię w polskim sklepie:)

STRATEGIA "NA ZNAWCĘ TEMATU"

Kolejny poziom wtajemniczenia zakupowego to strategia "na znawcę tematu". I tu wchodzimy w kwestie eko, organic, non GMO, gluten free i cała masa innych określeń. To kwestia ponad ceną i składem. Amerykanie szaleją na punkcie ORGANIC. Są tacy, co nie kupią produktu, które nie ma tego napisu na etykiecie. Próbowałam zgłębić temat, w końcu temat organic jest też znany w Polsce. Ale to nie jest proste. Myślałam, że chodzi o to, że organic są zdrowsze, ale to de facto kwestia certyfikacji. Producent płaci aby przejść proces certyfikacji. Teoretycznie ma pewne ograniczenia i nakazy, którym się poddaje, ale są one znacznie niższe niż standardy z Europy. Co więcej, cała ta idea organic brzmi jak niezły biznes ubrany w marketingowe zdrowie. Weźmy pod lupę np. nawozy. W uprawie organic nie można stosować agresywnych nawozów, ale to nie znaczy, że nie stosuje się ich w ogóle. Przede wszystkim "ktoś" dopuszcza niektóre nawozy. Więc można lobbować:) W praktyce często oznacza to, że nawozy, które są dopuszczone w certyfikowanych uprawach organic są po prostu słabsze i w efekcie rolnicy sypią ich więcej. To ja już nie wiem co lepsze. Faktem jednak jest, że w USA zakazy i nakazy w kwestii produkcji i hodowli są znacznie bardziej liberalne niż w UE. A takie certyfikowane uprawy mają "jakieś" ograniczenia. Nikt nie wie jakie, ale organic brzmi zdrowo. Sama nie wiem. No i kolejny klocek do wieży zakupowej. Jakie kupować: organic czy nie? Bo ma to przełożenie na cenę. Dla przykładu jeśli jabłka kosztują 2 dolary za funta (450 g) a obok są takie same jabłka, tylko "organic" za 5 dolarów za funta, to które  powinnam wziąć? Bo wyglądają tak samo. A wołowinę to powinnam kupić "grass-fed" (karmiona trawą) czy "corn-fed" (karmiona kukurydzą). A jajka organic czy "pasture raised" - nie chodzi o pasteryzowane jak myślałam na początku, tylko o kury, które pasą się na pastwisku. Krowy tez mogą być "pasture raised". A mleko to ma być non GMO czy non hormones (bez hormonów). A może od krowy "pasture raised" albo od "corn-fed". Mogłabym tak dłuuuugo. Zakupy powinny wejść jako przedmiot obowiązkowy na studiach. Albo w liceum. Obowiązkowo.

Ja stosuję strategię miksowaną. Jak mam czas to coś poszukam. A jak nie mam, to wrzucam do koszyka jak leci. Potem tylko jęk w duszy gdy widzę rachunek przy kasie. Ale cóż... przynajmniej zakupy przestały mnie już stresować. 
Mleko też może być organic. W galonie. Ok 4 litry

Jeśli ktoś jest wybiórczy może kupić same białka :) od kur "cage-free" czyli bez klatek. Czy to to samo co "pasture raised" - pasione na trawce?



Tutaj mam śmietankę która jest od krów bez rBST (?). To chyba dobrze, nie?

organic czy nie organic? obok są zwykłe o połowę tańsze

eko płyn do prania. W papierowym opakowaniu. i ma 0 wszystkiego. To czy on pierze?




Komentarze

  1. Kurde, kto kupuje na raz w zwykłym sklepie galon (!) mleka? Kto tyle wypije? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. phi, kto wypije.... spróbuj najpierw trafić do szklanki z tego baniaka...

      Usuń
    2. zawsze mozesz pić prosto z baniaka jak każdy normalny człowiek :D

      Usuń
  2. Swoją drogą, niby Amerykanie lubią wszystko większe (wiadomo, Unajted Stejts is de greeejtest kaaantry in de łorld), a tę pintę (vide napis na śmietanie) mają jakąś taką w wersji mini. Nie ma to jak prawdziwa, piwna, pinta imperialna 568 ml :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomasz, na temat miar i wag już się dziwiłam. I napisałam kilka postów. I nadal nie ogarniam. Do tego jeszcze temperatura. Dziś było 46 stopni. Jutro będzie 70. To znaczy że cieplej. Ale na krótki rękawek? jak myślisz?

      Usuń
    2. kurde, nie wiem, o czym Ty do mnie piszesz, ale 70 to wydaje sie sporo. Czy nie?

      Usuń
  3. Jolanta, chciałbym powiedzieć, że podbijam Ci statsy i liczbę komentarzy. Teraz masz już dwa. A w zasadzie to trzy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzieki! ten post ma szanse wskoczyc do najbardziej popularnych ze wzgledu na liczbe komentsów. Napisz jeszcze ze 2, to zmini sie wreszcie ten post sugerowany pod spodem:)

      Usuń
    2. napisałem 2. A w sumie to 3. Jeszcze jeden i będzie dwucyfrowa liczba. Jarasz sie?

      Usuń
    3. tak, to będzie teraz najpopularniejszy post:)

      Usuń

Prześlij komentarz