A ILE TO WŁAŚCIWIE KOSZTUJE?

taaaki wybór, ale ile to właściwie będzie kosztowało?

Pisałam ostatnio o cenach w Chicago ale zapomniałam dodać ze wszystkie ceny są netto. To oznacza, że przy kasie trzeba zapłacić cenę z półki plus podatek. Czyli cena 4,99 za bochenek chleba to jeszcze bez podatku:) No a ile tego podatku? hmmm to bardzo ciężko powiedzieć. Po pierwsze nakładany jest stanowy podatek od sprzedaży (State Sales Tax), który w stanie Illinois wynosi 6,25%. W każdym stanie wysokość tego podatku jest inna, są nawet stany gdzie wynosi on 0%, np Alaska albo Montana. Wtedy czujemy się jak w Polsce, bo cena na półce to cena przy kasie. Byłoby łatwo, gdyby chodziło tylko o podatki stanowe, ale do tego dochodzą jeszcze podatki lokalne i inne specjalne. Mogą być one nakładane przez region lub przez miasto, mogą być różne na różne grupy produktów. Podobno nie wyższe jednak niż 11% total. I tak dla przykładu Chicago płaci najwyższe podatki w całym stanie Illinois - 10,25%. To chyba średnia, bo jak mówiłam niektóre grupy produktów są bardziej inne mniej opodatkowane. Jeszcze nie ogarnęłam za co więcej podatku dokładają a za co mniej. Na razie przyzwyczajam się do i tak wysokich cen, wiec ten podatek przy kasie nie robi mi już różnicy:)
tu wycinek kilku obszarów w stanie Illinois jak są liczone podatki. w Chicago wychodzi total podatek na 10,25% a składa się na niego podatek stanowy o którym pisałam (ten jest stały) i inne: podatek regionalny, miejski i "specjalny". Ciekawy jest zwłaszcza ten ostatni:)



Ciekawym zjawiskiem jest tez kwestia jedzenia w restauracji i dawania napiwków. Moze restauracja to zbyt górnolotne słowo. Powiedzmy jedzenie na miescie. Jakakolwiek knajpa. Mała/duża/droższa/tansza wszystkie. Wiec ceny w menu są oczywiście bez podatku. A na koniec przy rachunku obowiązkowy napiwek 15-20%. Przynajmniej tak zostaliśmy poinstruowani. Nie ma opcji, zeby nie dac napiwku. To jakby obowiązkowa częsć rachunku, tylko tak jak podatek, nie podana wcześniej. W sumie nie probowaliśmy jeszcze nie dać napiwku, i zawsze jesteśmy w tej granicy 15-20%, więc nie wiem co by się stało jak nie damy. Może nic?
Anyway, zatem przypuscmy ze chce zjesc nalesniki za 9 dolarów. do tego kawa za 2 dolary. Razy 2 bo z Bartusiem. Wiec rachunek 22 dolary. Ale! do tego podatek ok 3 dolary i napiwek i konczymy na 30 dolarach. No Amerykanie są mistrzami w wyciąganiu pieniędzy. 

W sumie te napiwki to nie tylko w restauracjach, ale włąściwie wszedzie gzdie to możliwe. Płaciliśmy kartą za taksówkę i w terminalu pojawiła się opcja napiwku do wyboru 15%, 18% lub 20%. Nie było opcji - bez napiwku:) 

Ech te dolarki, tak cięzko zarobić, a tak łatwo wydać:)

taki posiłek kosztował nas 22 dolary. Uff, bez tipóów bo to samoobsługa:) a moze trzeba było dać?
to nas kosztowało 28. Mimo ze zupki po 10 dolarów. No ale podatek, tipy i tak mamy 28

a to nasz pierwszy gotowany posiłek w nowym domu. Policzmy ile nas to wyszło: 3 dolary pomidory, cebula i czosnek 1, mieso 6,5, ser 3, bazylia 2,2, makaron 2 nie liczę oleju przypraw (słoiczek suszonego oregano 6 dolarow). Wyszło mi 18 bez podatkow wiec pewnie ze 20 dolarów, ale za to 4 porcje.

Pewnie można zjeść taniej, kupić tańsze produkty. No ale to jest cena którą płacimy za naukę życia tutaj. Nie znamy sklepów, mechanizmów promocji, no i nie chcemy kupować tanich zamienników, bo to puste kalorie zmieniające ciało w w gąbkę. Tak pisze o jedzeniu i głodna się zrobiłam. Czas pomyśleć o obiedzie!

Komentarze