NORMALNE ŻYCIE
A jednak można się szybko przyzwyczaić do nowego życia. Praca, dom, znajomi, i nie ma kiedy usiąść do napisania paru słów. A w ostatnim czasie sporo się działo i już nawet nie wiem od czego zacząć.
Po pierwsze kojoty - jednak widzieliśmy tego kojota, one tu są! Na początku to nawet zabawna była ta wiadomość, bo to takie "egzotyczne" zwierzęta. Ale jak poszliśmy na spacer i biegał taki bezpański, to przestało mi być do śmiechu. W sumie nie był nami zainteresowany, pobiegł w swoją stronę, my poszliśmy dalej, ale i tak szok i niedowierzanie. Jak to! naprawdę? Jeszcze Bartek próbował mnie uspokoić (bo wskoczyłam na ławkę, jakby to miało pomóc...), że to lis (ahahaha, lisa z kojotem pomylić...). W sumie dla mnie żadna różnica - lis czy kojot na spacerze w centrum miasta to nie jest normalne. Potem dla pewności zaczęłam czytać o tych kojotach. I to był ON! trochę jak wychudzony średniej wielkości pies, pysk jak u wilka i ogon jak u lisa. Do tego przeczytałam o ostatnich atakach kojotów na ludzi i już zupełnie przestało mi być do śmiechu... Jak ktoś ma czas zapraszam do lektury:
- http://www.polskieradio.com/news_det.aspx?id=127025&kat=19 - jest też film, pokazują naszą okolicę:) dosłownie za rogiem
- https://wiadomosci.com/kolejna-osoba-pogryziona-przez-kojota-w-chicago/ - ach te nagłówki:P jak z kryminału
Nooooo spodziewałam się strzelanin, porwań, rożnych rzeczy, ale nie że będę bała się iść na spacer bo grasują kojoty! Co więcej, rozmawiałam z Amerykanami, i mówili mi, że nie ma co się obawiać, bo kojoty w okolicy jeziora są już od dawna. <wow> Że sami często je widywali w rożnych porach roku, zwłaszcza po zmroku. Mają bazę w parku niedaleko Navy Pier (to koło nas) a może gdzieś jeszcze. I że zazwyczaj nie są groźne, a teraz są po prostu głodne. Yyyyyyy... nie wiem co powiedzieć... Jakoś mnie to nie uspokoiło.... Chyba już nigdy nie pójdę na spacer sama nad jezioro....
Po drugie pogoda - jest zimno. I ponuro i brzydko. Wszyscy nas ostrzegali, że styczeń i luty będą słabe. Niektórzy straszą, że słabo będzie do czerwca, ale to NA PEWNO kłamstwo:)
Po trzecie czar świąt dawno prysł, za to w sklepach królują walentynki. Dekoracje i słodycze dla zakochanych opanowały półki już od połowy stycznie. Widziałam już tez króliczki wielkanocne. Amerykanie wychodzą z założenia że jak cos jest dłużej w sklepie to więcej kupisz:) Dla mnie szaleństwo w styczniu jajka malować ale co kto lubi...
mgliście |
Walentynki pełną parą |
The Nederlander w Chicago |
Wow trochę tego się nazbierało, a przecież to nie wszystko. Minęło niecałe 2 tygodnie jak tu jesteśmy... Dziś już nie napisze więcej, bo własnie miałam szczepionkę na grypę. Potrzebne do wolontariatu w szpitalu. Tylko nikt mi nie mówił, że po szczepieniu ręka boli. Wiec ściskam Was mocno, a jutro napisze więcej o pogodzie, bo mnie tak coś zainspirowały te chmury:)
Komentarze
Prześlij komentarz