JAK WYNAJĄĆ MIESZKANIE W CHICAGO
bardzo ważne pytanie - jaki chcesz mieć widok z okna? |
Łatwo? Trudno? czy ja wiem... moją ulubioną odpowiedzią jest - to zależy. Teraz kiedy przeszłam już cały proces wydaje mi się to dosyć łatwe, ale zaraz na początku, gdy przylecieliśmy i byliśmy oszołomieni jetlagiem i rozmiarem Ameryki, wydawało mi się to nie do ogarnięcia. Jednak nie było chyba tak strasznie, bo mieszkanie wynajęliśmy zaledwie po 1 dniu szukania. A nawet zarezerwowaliśmy 2 mieszkania:) Trzeba jednak wiedzieć, że zasady szukania lokum w USA, są nieco inne niż w Polsce. To nie jest może jakieś wielkie odkrycie, ale ułatwia sprawę jeśli można się na to przygotować wcześniej.
JAK I GDZIE MIESZKAĆ
Po pierwsze trzeba określić
oczekiwania - dom czy mieszkanie? 1 pokój czy 2 (w USA wielkość mieszkania
określa się po liczbie sypialni, a nie po wielkość powierzchni)? w centrum czy
na przedmieściach? Trzeba określić przynajmniej podstawowe parametry, w
przeciwnym razie ilość opcji jest nieskończona. Teoretycznie im większe tym
droższe oraz im bliżej centrum tym drożej, ale nie zawsze. W Stanach najważniejszy
jest wybranie dzielnicy, a te wybiera się pod względem odsetka przestępczości
oraz obecności dobrych szkół w okolicy. Parametr dobrej szkoły może nam się
wydawać dziwny, ale w USA obowiązuje rejonizacja – dzieci mogą iść tylko do tej
szkoły w pobliżu której mieszkają, pod warunkiem, że zostaną przyjęte. Zatem
ceny wzrastają w pobliżu szkół z dobrą renomą. Poza tym w Chicago jest ponad 200 dzielnic i
osiedli, więc jest w czym wybierać. Ale trzeba uważać. Czasem „dobra” i „zła”
dzielnica oddalone są tylko o 1 przecznicę. Trudno to nazwać regułą, ale na
północy jest generalnie bezpieczniej niż na południu a w Śródmieściu drożej niż
na przedmieściach. Proste, że jasne, że proste.
OD KOGO WYNAJĄĆ
Jeśli chodzi o sam proces wynajmu
to zasadniczo mieszkanie można wynająć od osoby prywatnej lub od firmy
zajmującej się wynajmem mieszkań. To drugie rozwiązanie jest znacznie mniej
popularne w Polsce, a w USA jest dosyć powszechne. Chodzi o to, że niektóre wieżowce,
budowane są z przeznaczeniem na wynajem długoterminowy. Oznacza to, że
mieszkania nie są sprzedawane osobom prywatnym, tylko zarządza nimi prywatna
firma. Takie miejsca nazywane są "condominium" lub "residentials" i zazwyczaj mają
pełen zakres usług wliczone w czynsz. Jest to bardzo wygodne zwłaszcza dla
expatów, czyli osób które przyjeżdżają na kontrakt do pracy w obce miejsce i nie znają nikogo i niczego. Zatem w takim condominium często
znajdziemy dodatkowe bonusy, np. strefę relaksu - baseny, salki do spotkań, sale kinowe czy miejsca
na grila. Są też siłownie, portier, miejsce do przechowywania paczek, rowerów,
a także garaż i wiele innych. Do tego wszystkie media i serwisy wliczone w cenę.
Koniec z martwieniem się o cieknący kran czy zepsuty termostat! Dla niektórych
może się to wydawać trywialne, ale szukać hydraulika w obcym miejscu z dala od
domu nie jest fajne. Dodatkowo społeczność w takich miejscach jest zazwyczaj w
podobnym położeniu co dodatkowo zbliża ludzi do siebie. My wybraliśmy ten rodzaj mieszkania.
Niezależnie od tych 2-ch opcji
istnieje tu także instytucja pośrednika. Zazwyczaj jako wynajmujący nie
zapłacisz prowizji, ale pośrednio te koszty ukryte są w Twoim czynszu.
Zazwyczaj to pośrednicy wystawiają ogłoszenia na portalach internetowych, więc
90% szans ze prędzej czy później na jakiegoś się trafi. Dowiedzieliśmy się, że w naszym budynku pośrednik zgarnia ok 4-5 tys dolarów za podpisany kontrakt (płaci firma)
GDZIE SZUKAĆ OFERT
Tu również jest kilka opcji. Po
pierwsze internet – polecam stronę ZILLOW, ale są też inne. Po drugie pośrednik, a po trzecie poszukiwania na własną rękę wśród condominiów. W naszym przypadku
przerobiliśmy wszystkie opcje, i doszliśmy do wniosku, że najlepiej szukać samemu. Ale ta opcja ma
sens tylko jeśli już dokładnie wiemy czego chcemy. A żeby dowiedzieć się czego my chcieliśmy przerobiliśmy wszystkie opcje. Zaczęło się od tego, że jeszcze przed
wylotem mieliśmy kontakt do pośrednika, który zasypywał nas ofertami. Przynajmniej wiedzieliśmy jaki jest zakres cen, co jest w standardzie i mogliśmy sobie marzyć o gruszkach na wierzbie:) Dobry
pomysł na rekonesans, ale finalnie nie skorzystaliśmy z jego usług. Mieszkania szybko znikają z rynku, więc najlepiej szukać na miejscu. Dlatego prawdziwe szukanie zaczęło się po
przylocie do Chicago. Przejrzeliśmy oferty na Zillow i omówiliśmy z 10 spotkań, aby zobaczyć
jak się ma standard ze zdjęć do rzeczywistości. Różny standard, rożne dzielnice - poszliśmy szeroko, ale taka cena jak się nie wie czego się chce. Najtrudniej było wykonać pierwszy telefon, a potem poszło. W większości były to agencje. Triki stare jak świat - ooo niestety nie mamy tego pięknego, taniego mieszkania, które widziała pani w internecie, ale mamy inne... jaki jest Twój budżet? Grrrr, wtedy trzeba rzucić słuchawką, bo to klasyczni naciągacze. Najważniejsze to się nie zniechęcać. Mieszkań na rynku dużo, nam też udało się sporo zobaczyć, a nawet skondensowaliśmy poszukiwania tylko do 2 dni. Zaczęliśmy w piątek, a w sobotę po południu zarezerwowaliśmy już 1sze lokum. Dzięki temu, że widzieliśmy wiele różnych mieszkań w rożnych lokacjach wiedzieliśmy co nam najbardziej pasuje. Dlatego na koniec, jak już wiedzieliśmy gdzie szukamy, skupiliśmy się tylko na 1 obszarze - Streeterville, i obeszliśmy kilka
condominiów aby porównać standard, który oferują oraz widok z okna:) I tak powstał chocapick i mieszkamy tu gdzie mieszkamy:)
Moment Chicago - na razie nasz dom |
mieszkamy dokłądnie tu gdzie ta strzałka |
Na koniec najważniejsze! Mieszkania są bez mebli:( To ważne, pod kątem logistyki, ale też przy przeglądaniu ogłoszeń. Ofert zamieszczane są ze zdjęciami z mieszkań pokazowych, a to co jest do wynajęcia znacznie różni się od tego co w folderach... niestety
podobna sytuacja w naszym wieżowcu - najpierw zobaczyliśmy mieszkanie pokazowe, a wynajęliśmy puste ściany... |
Komentarze
Prześlij komentarz