|
Chicago z dachu wieżowca |
Oooo, mam wrażenie że to mój pierwszy post w Nowym Roku, ale sprawdziłam, jednak 3ci:) Czyli nie jest tak źle:) po krótkiej przerwie wznawiam audycje z Krainy Nadmiaru (lubimy nazywać USA The Land of Plenty - bo jest tu dużo wszystkiego i mało niczego).
W Chicago prawdziwa zima. Jest zdecydowanie zimniej niż w zeszłym roku i mamy znacznie więcej śniegu. Ulepiliśmy nawet bałwana:) Zamarzła rzeka Chicago, baaa nawet jezioro Michigan zamarzło. Jest pięknie i bajkowo, zwłaszcza na zdjęciach, ale jak się wyjdzie i dupka zmarznie, to już tak superfajnie nie jest. Ostatnio usłyszałam, że to najbardziej intensywna zima od 8 lat - tak twierdziła osoba, która tyle czasu jest już w Chicago. Więc może to nawet zima stulecia:) Trochę mnie zdziwiło to stwierdzenie, bo przed przyjazdem do Chicago słyszałam o legendarnych zimach z 40sto stopniowym mrozem. Ale pogoda w Chicago ma to do siebie, że bardzo szybko się zmienia, i takie mrozy utrzymują się góra 1-2 dni. Taką pogodę pamiętam właśnie w zeszłym roku - 1 dzień śniegu, następnego dnia już 5 na plusie, potem znowu-20 a za chwile słońce i powyżej zera. Więc nawet nie zdążyłam za bardzo zmarznąć. Teraz mamy już taką zimę cały styczeń i luty, a ostatni tydzień temperatura nie wchodzi na więcej niż -10. Trzeba uważać jak się idzie na spacer, bo można się zamrozić:) Polecam taką kurtkę śpiwór do kostek, bo w tej normalnej zamarzają uda i łydki już po 10 minutach. Świetna terapia znieczulająca jeśli ktoś planuje depilację woskową. A jak nie planuje, to może się zdziwić brakiem czucia. Ostatnio wybraliśmy się na lodowisko w Maggie Daley Park obok Fasolki. Cieszyliśmy się, że w ogóle udało nam się zarezerwować miejsce, bo większość atrakcji w Chicago jest zamknięta, a te co są otwarte mają duże limity na przyjęcie ludzików. Zazwyczaj wszystkie dostępne miejsca rozchodzą się w kilka sekund, tak też było z lodowiskiem. Więc jak udało nam się dostać bilety, to nie zastanawialiśmy się czy nam pasuje czy nie, tylko cieszyliśmy się ze w ogóle w tym roku uda nam się pojeździć:) Tylko jak sprawdziliśmy pogodę, to było -14 na termometrze, a odczuwalna do -20. Niestety wzięłam krótką kurtkę narciarską i szybko przestałam czuć cokolwiek poniżej pasa. Nie pomagały piruety i pląsy na lodzie.
|
Rzeka zamarzła, jedna wielka tafla lodu <wow> |
|
Potem lód popękał, bo płynęły statki:) Statki nie zamarzają.
|
|
sprawdzamy głębokość śniegu. Jest głęboki!
| A śnieg ciągle sypie. I sypie. Czas na sanki:) |
|
|
Patriotyczne orzełki na śniegu!
| Teraz idziemy na bałwana!
| bałwan w trakcie produkcji
| Jest! Nasz nowy przyjaciel:) Zabieramy do domu! |
|
|
|
|
-20 na termometrze, ale odczuwalna -31. I do tego ten wiatr. Jeee zima!
|
|
Udało nam się wejść na lodowisko
|
|
Oj zimno, nie czuje rąk, nóg i połowy twarzy. |
Ale miałam napisać o tym jak tęsknię. To jest w ogóle post na zamówienie. Można nawet rzec, że sponsorowany. Więc tęsknie! Bardzo! Na razie nie wiadomo kiedy będziemy mogli przylecieć do Polski. Mamy nowego prezydenta, ale zakazy lotów z Schengen zostały utrzymane. Ściślej chodzi o zakaz przylotu do USA osób, które w ostatnich 14 dniach przebywały w krajach strefy Schengen (w tym Polski) i innych krajów z listy. Zakaz nie dotyczy posiadaczy zielonych kart i obywateli. Oznacza to, że nasi znajomi Polacy z Chicago, którzy mają podwójne obywatelstwo (Ci mają najlepiej) lub zielone karty mogą swobodnie przemieszczać się między krajami. Bezpośrednie loty do Chicago zostały wznowione jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Niestety Ci z wizami (czyli my) rozsiewają wirusa bardziej i nie mogą się przemieszczać. Próbujemy znaleźć obejście sytuacji i rozważamy przylot do Polski, a potem 2 tygodniową kwarantannę na Jamajce... Niech będzie, mogę się poświęcić. W końcu skoro mamy pracę zdalną, to co za różnica czy to Chicago, Warszawa czy plaża na Jamajce. Żeby tylko internet był. Czyli na razie nie przylatujemy, bo nie wiemy jeszcze jak możemy wrócić do USA. Niestety nie można przylecieć jeszcze do USA na wizie turystycznej, ale jak tylko zniosą zakazy dam znać:) Chociaż nie - najpierw przylecę do Polski. A jak przylecę, to najpierw będę miała jet lag, potem zjem 2 bezy urodzinowe, bo mam zaległą za zeszły rok i za ten będzie kolejna. Potem pójdę z mamą na zakupy i na deser do Lukullusa (ten z musem z mango w środku i białą czekoladą na wierzchu). Odwiedzę rodzinę i przyjaciół, zdziwię się jak te dzieci urosły i że ciotki z Ameryki nie znają. W ogóle zdziwię się ze tyle nowych dzieci jest wokół - jak wyjeżdżaliśmy byliście we dwoje, a teraz już w 4ke? Potem zdziwię się, że ulice puste i nikogo nie ma - ostatni raz w Polsce byliśmy przed COVIDEM i pamiętamy inne życie: pełne ulice, otwarte knajpy, ruch i życie wokół! Może do czasu jak przyjedziemy wróci wszystko do normy.... Oprócz tego zrobię sobie przegląd, odwiedzę wszystkich lekarzy, niech mnie prześwietlą. Bez ubezpieczenia w Polsce i tak wyjdzie mnie to taniej niż z ubezpieczeniem w USA. Temat rzeka, nie będę o tym pisać, ale kochajcie NFZ:) Chyba nie miałam jeszcze takiej długiej przerwy od Polski. Ciekawe jak zmieniła się Warszawa. Co zamknęli co otworzyli. Muszę wszystko zobaczyć. I jak ja to zrobię w tydzień? Jeszcze zjem rosół, i pyzy, namowie mamę na flaczki i jeszcze wątróbka! Taaak! I w sumie to zjadłabym takiego zwykłego mielonego lub schabowego z mizerią i ziemniaczkami. I wiem! Najlepsze! Zrobię sobie normalne pranie! w pralce CO PIERZE! To ma głębsze przesłanie - dla tych co zapomnieli przypominam w jakiej pralkowej rzeczywistości żyję tutaj...
No to sobie pochodziłam i pojadłam, nawet poprałam, prawie jakbym już była w Polsce. Napaliłam się jak łysy na grzebień:) Ale trzeba jeszcze trochę poczekać. Tylko nikt nie wie ile to jest "trochę". Czy Wielkanoc jest możliwa? Ech... Jest szansa, że coś się zmieni, bo wprowadzono nowe przepisy obowiązujące wszystkich przed wjazdem do USA: trzeba mieć negatywny test na wirusa przed przekroczeniem granicy. I to ma sens, a nie wybór krajów i grup uprzywilejowanych. Nawet się poświęcę i wsadzę sobie ten patyczek do nosa i gardła. Bo tak tęsknię już...
|
Lubimy zimę, ale najbardziej jak oglądamy ją przez okno:) |
|
w karnawale rozgrzewaliśmy się faworkami:) |
|
I takim supersłodkim mlecznym koktajlem. To trzeba zjeść w 4 osoby a nie w 1... |
Jolanta, jak tylko przyjedziesz do Warszawy, pozwolę pobawić Ci się moją pralką :) I nawet Ci do tego kupię deser z Lukullusa. Albo nawet dwie porcje! Nie wiem jak cała Warszawa, ale ja tęsknię za Siwkami! :D
OdpowiedzUsuńDorzuć flaczki i prawie mnie przekonałeś!
Usuńa flaczki też mogą być kupne? ;D
Usuńnieee, no jak kupne... od mamy:)
Usuń