CHOROBA WYSOKOŚCIOWA

12 000 stóp to nie jest nadzwyczajna wysokość w Górach Skalistych. W metrach to 3 658. Jak na mnie całkiem nadzwyczajnie

Myślałam, że to dotyka tylko alpinistów. Obrzęk mózgu, niewydolność płuc... Od tego ginęli przecież himalaiści. Tymczasem choroba wysokościowa jest znacznie bardziej powszechna i demokratyczna niż mi się wydawało. Dotyka wszystkich prędzej czy później i pojawia się już na wysokości powyżej 2-2,5 tys metrów. Wow! to mało, myślałam że trzeba się wspiąć przynajmniej na 7 tys. A tu taka niespodzianka. No więc złapało i mnie:) 
Taka reakcja organizmu to nic nadzwyczajnego. Choroba wysokościowa pojawia się zawsze wtedy gdy organizm nie może poradzić sobie z nagłym wzrostem wysokości. Statystycznie co 4ta osoba w wysokich górach będzie miała z tym problem. Dzieje się tak w wyniku niedotlenienia organizmu. Wszyscy wiemy, że im wyżej ... tym zimniej:) ale też mniejsze ciśnienie i mniejsza ilość tlenu. Chociaż właściwie tlenu jest tyle samo, ale jest bardziej "rozproszony". W praktyce dla człowieka oznacza to, że im wyżej tym mniej tlenu dostaje się do naszego organizmu. Szacuje się, że na wysokości 12 tys stóp z każdym oddechem dostarczamy do organizmu 40% mniej tlenu (wow). To to klops!
Nic więc dziwnego, że organizm wariuje. Mniejszą ilość tlenu nasze ciało rekompensuje sobie szybszym tętnem, częstszym oddechem, ale w pewnym momencie to nie wystarcza. Dlatego nagle jesteśmy strasznie zmęczeni, ciężko wykonać krok pod górę, zadyszka łapie. Nie musi to oznaczać od razu braku kondycji lub starości (choć może:P). A potem to już tylko głowa pęka:) 
Standardowe objawy choroby wysokościowej należą do łagodnych. To zazwyczaj ból głowy, niewydolność oddechowa, zmęczenie, brak apetytu, mdłości, a nawet wymioty. W wersji poważnej może dojść nawet do obrzęku mózgu i płuc (!), a wiec mogą dojść trudności w mowie i poruszaniu, brak kontaktu z rzeczywistością, omamy, płytki oddech i plucie krwią. Brzmi strasznie, ale myślę, że to nie na tej wysokości gdzie byliśmy. Ja na szczęście miałam tylko łagodne objawy: głównie ból głowy, zmęczenie, trudności w oddychaniu. Starość czy choroba nie ma tego co bagatelizować. Nie wspominając o tym, że żadna przyjemność z bycia w górach z takim samopoczuciem. 

Szlaki w Górach skalistych oznaczone są milami a nie godzinowo. Nie ma też zazwyczaj informacji o wysokości. A szkoda. Wolę polskie oznaczenia. Są dużo dokładniejsze

Teoretycznie można zminimalizować skutki choroby poprzez powolną aklimatyzację, odpowiednie odżywianie czy przyjmowanie większej ilości płynów, ale jak mówią lekarze nie ma jednej recepty na uniknięcie tej przypadłości. Bartka nic nie złapało, szczęściarz:) Twierdzi, że to dlatego, że był już kiedyś na wyższej wysokości, ale lekarze tego nie potwierdzają. Choroba wysokościowa nie zależy od tego czy już byłam w wysokich górach. Raczej od indywidualnych predyspozycji, przygotowania, samopoczucia w danym dniu i rozsądnemu zarządzaniu wysokością. „Leczenie” jest objawowe i tak naprawdę pomaga tylko zejście na dół. Wspomaga  nawadnianie, i warto zjeść coś pożywnego (ale w takiej sytuacji to ostatnia rzecz, na która ma się ochotę). Dlatego zamiast wspinać się kolejny dzień zjechaliśmy do miasteczka i postanowiliśmy posiedzieć "na dole". Problem polegał jednak na tym, że nocleg „w dolince” okazał się być w miejscowość Keystone położonej na 9 tys stóp. Wiec wcale tak nisko nie byliśmy i objawy nie przeszły. Wiec zmieniliśmy plany i objechaliśmy pobliskie kaniony i miejscowości. Mimo, że nadal wysokość była znaczna (ok 7-8 tys) to wystarczyło. Następnego dnia mogliśmy znowu zdobywać gory.

Już po wszystkim odkryłam, że w okolicznych sklepach spożywczych sprzedają aparaty tlenowe. Wyglądają jak duża puszka dezodorantu z przykrywką na twarz. Szkoda, że mi nikt wcześniej nie powiedział. Zamiast się męczyć cały dzień, sztachnęłabym się 2 razy i problem z głowy. Dosłownie:)



Po wszystkim weszliśmy jeszcze wyżej. 14 115 stóp to prawie 4 300 m npm. 
 

Komentarze

  1. Jolanta, kiedy nowy wpis na blogu? Czy choroba wysokościowa dała Ci tak w kość, że już nie będzie nic nowego? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomek, proces twórczy w toku. Przez tą chorobę trochę chyba dłużej... już jest enjoy! Jak przyjedziesz pójdziemy na ostrygi:P

      Usuń

Prześlij komentarz