PODRÓŻE PLANOWANE I NIE

Charleston, South Carolina

Właśnie wracamy z całkiem nieplanowanej podróży. Przed nami 15 h jazdy do Chicago. Trudno sobie wyobrazić, że w nieplanowany sposób można się znaleźć 15 h od domu, a jednak:) zaczęło się od tego, ze zaplanowaliśmy wyjazd w Smoky Mountains. Czyli jednak trochę panów było:) O Tennessee pisałem już w zeszłym roku tutaj, a o górach i Gatlinburg tu

Plan był tak żeby jechać do Smoky Mountains. Łącznie jakieś 9,5h od Chicago. Smoky Mountains leżą na pograniczu stanu Tennessee i North Carolina (Karolina Północna). Nasz nocleg był w NC

Plan był prosty. Znajomi wynajęli domek w górach na przedłużony weekend i mogliśmy się do nich dołączyć. Domek oddalony zaledwie o 9h od Chicago, co przy odległościach w Stanach wydaje sie jak dystans do pokonania w jeden wieczor. Oczywiście tak nie jest, ale jeśli wyjazd na przedmieścia Chicago to ok 2h w jedna stronę, czyli razem 4h jednego dnia, to domek w górach 9h dalej nie wydaje się takim strasznym dystansem. Coś dziwnego stało nam się z postrzeganiem odległości. Kiedyś podróż 2h od Warszawy musiała być zaplanowana i z noclegiem. Do domu mogłam jechać tylko na weekend, bo na wieczor się nie opłacało. Wypad nad morze 4h musiał być bardzo przemyślany. Dziś myślę, że to były odległości w kategorii bardzo bliskie i bardzo bardzo bliski:) 

Smoky Mountains są dosyć mgliste:) Na szczycie łapaliśmy okazję na dobre zdjęcie, a nie było łatwo. 

Wracając jednak do gór, mieliśmy zostać w Smoky Mountain od czwartku do poniedziałku i wtorek na powrót. Na miejscu mieliśmy zaliczyć kilka szlaków, w tym część szlaku przez Appalachy czyli Appalachian Trail. I tak było. Wszystko szło zgodnie z planem. Przeszliśmy takie trasy, że w głowie mi się do tej pory nie mieści:) Był to już nasz drugi wypad w smoky mountains. Tym razem nie bałam się niedźwiedzi:) nie dlatego, że ich nie ma, tylko dlatego, że byliśmy dużą grupą i miałam nadzieję, że w stresie biegam szybciej niż reszta:) widzieliśmy za to liczne jelenie i panie jeleniowe oraz łosie. Slyszałam też w krzakach grzechotnika, ale wmawiają mi, że to niemożliwe w tym klimacie. Ja tam nie wiem, i sprawdzać nie będę. Ale wyobraźcie sobie jak jesteście na szlaku w Smoky Mountain i chce wam się siku. Iść czy nie iść? Bo czy siku warte jest spotkania z niedźwiedziem albo grzechotnikiem, co go podobno nie ma? Na szczęście odbyło się bez niespodzianek:) na wszelki wypadek piłam mało wody:) nikogo nie spotkaliśmy poza turystami.


Smoky Mountains

Tu jeszcze z poranną mgłą

Ten szlak wygląda niewinnie, ale zrobiliśmy tego dnia 40 tys. kroków. 

Smoky Mountains to zalezione góry i w większości widok jest taki. Trochę mroczno:)

Czasem chmury przewieje i widać dokąd idziemy

W grupie było nam raźniej

Buty mi sie rozpadły po tych 40 tys. kroków. One powiedziały, że nie idą.

W takim górskim domku mieszkaliśmy


a takie mieliśmy widoki. w sercu Smoky Mountains było po prostu mgliście

Nadszedł wtorek i czas było wracać. Ale wtedy Bartek sie zaktywizowal, ze jesteśmy tylko 2,5 h od Charlotte i ze zawsze chciał tam jechać i może pracować zdalnie wiec mozemy jechać. Możemy, ja mogę pracować z każdego miejsca. Zdarzało mi się na ławce w parku, na lotnisku, na plaży, w samochodzie, na łące, w hamaku, w hotelu na śniadaniu, ze juz o tak oczywistych rzeczach jak w kawiarni czy biurze wework nie wspomnę. Wiec pojechaliśmy. Do Charleston. Nie wiem co ma Charlotte do Charleston, ale co za różnica. Zobaczyliśmy Południową Karolinę, kulturę południa, plantacje i miasto kolonialne. Jadłam pyszne owoce morza i nowe potrawy południa, zjarałam sobie dekolt, poznałam historie niewolnictwa i najważniejsze - widziałam plany filmowe z filmu Pamiętnik (the Notebook) z rachel McAdams i ryanem Gooslingiem. Szał! Kto nie widział filmu niech zobaczy koniecznie. Po sąsiedzku z Charleston jest Savanna gdzie krecili Przeminęło z Wiatrem. To plan na następny wypad:) a do Charlotte nie pojechaliśmy w końcu. No jakoś tym razem nie było nam po drodze. Ale pretekst był! Do Chicago jeszcze 3h. Dobrze, że nie ma korków:)

Dodatkowa nieplanowana część podróży oznaczała dalsze 5h jazdy nad wybrzeże Atlantyku do Charleston
Warto było jechać Charlston jest naprawdę urocze. 


Symbolem miasta jest fontanna w kształcie ananasa:)


Kryje się tam wiele uroczych uliczek i kamieniczek
A także potężne domy plantatorów

Pod Charleston są piękne plaże i nie ma tak dużo turystów

udało mi się nawet znaleźć miejsce do pracy zdalnej

Odwiedziliśmy też charakterystyczne miejsce południa czyli plantacje. Tu Boon Hall Plantation, która działa do tej pory ale zmieniła zakres produkcji i zamiast bawełny dostarczać warzywa i owoce.

Wjazd na plantację jest wśród spektakularnej alei dębowej. 


O Charleston i plantacji Boon Hall mogłabym pisać jeszcze długo, ale może będzie to materiał na kolejny wpis. Mam jeszcze sporo zdjęć więcej można zobaczyć na Instagramie!

Droga powrotna to już 15h, a odcinek AB odbył się przy okazji:) Bo blisko.  Do usłyszenia z kolejnej relacji



Komentarze