PODRÓŻE W CZASACH ZARAZY

Czy można podróżować w czasie pandemii? Nie mówię o ruchu lokalnym, ale takim "prawdziwym", transoceanicznym. Bez barier. Jak kiedyś... Jeszcze miesiąc temu wydawało nam się to całkiem niemożliwe. Teraz od miesiąca jesteśmy w podróży. Rzeczy niemożliwe załatwiamy od ręki:) na cuda trzeba trochę poczekać...

w drodze do domu

Od kilku miesięcy wyczekiwaliśmy dobrego momentu na podróż do Polski, ale taki nie nadchodził. Świat bez barier przestał istnieć. Strach przed Covid, brak szczepionek, problemy z biletami lotniczymi. Do tego skrajny opór przed włożeniem sobie patyka do nosa:) Najgorzej jednak z sankcjami "politycznymi", czyli dyrektywami USA kogo i na jakich zasadach wpuszczają do kraju. I to była dla nas największa bariera  przed podróżą do Europy. Przepisy zmieniają się z tygodnia na tydzień, są luzowane lub zacieśniane. Dotyczy to zarówno Europy jak i USA. Jednak pewne kwestie się nie zmieniają - już od ponad roku nie można przylecieć na wizie turystycznej do USA, a bezproblemowo na granicy wpuszczani są tylko obywatele i posiadacze zielonych kart. My jako kategoria wiz pracowniczych nie mamy pewności jak to do końca będzie działać w naszym wypadku, ale w rozporządzeniu prezydenckim istnieje wyraźna wzmianka o zakazie podróży ze strefy Schengen  (w tym Polski). Zakaz ten nie dotyczy obywateli USA i stałych rezydentów, dlatego tak wielu Polaków mimo wszystko nadal podróżuje miedzy USA i Polską (najczęściej mają podwójne obywatelstwo). Dla nas taka podróż to wielka niewiadoma. Wprawdzie byliśmy pewni, że jako obywatele Polski zostaniemy wpuszczeni do kraju (najwyżej z nakazem kwarantanny), ale co z powrotem do Chicago? Przecież mamy tam teraz wszystkie nasze sprawy, nie wyobrażam sobie, że jade na wycieczkę i mam już nigdy nie wrócić do domu...


Pierwszy etap: nach Frankfurt!

Cóż, dogodny moment na podróż do Polski nie nadchodził, a nasze nadzieje, na łatwiejszą podróż zupełnie wyparowały. Dlatego w marcu zdecydowaliśmy że jedziemy! Ile można czekać. W końcu to nie może być takie trudne:) Oczywiście, gdy tylko podjęliśmy taką decyzję, zaczęły się piętrzyć problemy i po drodze kilka razy chcieliśmy wszystko odwołać. Dlatego też nikomu nie powiedzieliśmy, że przylatujemy, bo po co  niepotrzebnie się stresować. Najpierw bilety na loty bezpośrednie LOTem podrożały 4 krotnie. Nie zraziło nas to - kupiliśmy loty Lufthansą z przesiadką we Frankfurcie. Potem okazało się, ze liczba zachorowań w Polsce drastycznie rośnie. Codziennie nowe informacje o obostrzeniach i zamykaniu się Polski. No tak, a my już mamy te bilety... Najgorzej utknąć w pół drogi w Niemczech. Ale stwierdziliśmy ze Frankfurt blisko, to dojedziemy nawet samochodem. Potem okazało się, że jest obowiązkowa kwarantanna po przylocie - raju, ale my będziemy tylko 2 tygodnie, to słabo siedzieć cały ten czas na kwarantannie. Dalej się nie poddajemy. Jedziemy, ale niepewność nie opuszczała nas do dnia wylotu. Wiele osób odradzało nam tą podróż, bo dużo ryzykujemy, bo jest wiele niewiadomych i duże prawdopodobieństwo, że nie wpuszczą nas do USA. Bo zasady zmieniają się z dnia na dzień. Fakt  nie da się temu zaprzeczyć. Wymyśliliśmy sobie całkiem skomplikowaną operację lotów międzynarodowych. Sama nie wiem jak do tego doszło, ale widać potrzeba matką wynalazków. Aby obejść wszystkie obostrzenia i dopełnić niezbędnych obowiązków zorganizowaliśmy podróż do Polski w 3ch etapach:

  1. podróż do Polski właściwa - główny cel przedsięwzięcia, z racji wysokich cen wybraliśmy lot z przesiadką we Frankfurcie, okazało się, że kwarantanna nie jest wymagana jeśli wynik testu na COVID będzie negatywny
  2. kwarantanna przed przylotem do USA - po zapoznaniu się szczegółowo z dyrektywą okazuje się, że problemy z wjazdem do USA mają podróżni, którzy w ciągu ostatnich 14 dni przebywali w strefie Schengen. Stąd nasze proste wnioskowanie, że jeśli spędzimy 14 dni poza Schengen, nie będzie problemu na granicy USA. Oczywiście nie mamy pewności i nie znamy nikogo kto tak zrobił, ale skoro wyraźnie nie zakazali, to znaczy, że można, prawda? Uczepiliśmy się tego pomysłu  i po tylu tygodniach jesteśmy święcie przekonani że to bardzo logiczne rozwiązanie. Rozważaliśmy kilka miejsc na 14 dniową kwarantannę, ale najbardziej zależało nam na zbliżonej strefie czasowej do USA (bo w końcu trzeba kiedyś pracować). Więc padło na Karaiby. Te rozważania trwały pewnie jakąś godzinę, ale ostatecznie wybraliśmy Dominikanę. O nieee, kwarantanna! Najgorzej:)
  3. powrót do USA - od wszystkich przylatujących wymaga się testu na COVID, oprócz tego dla posiadaczy wiz są utrudnienia. Dopiero jak będziemy znowu w Chicago uznam tą podróż za sukces.
Całość nieco ponad miesiąc, żeby 2 tygodnie zostać w Polsce. W sumie sama nie wiem jak doszliśmy do tego wszystkiego, ale to wyglądało jak plan podróży na księżyc. Ale warto było! Nigdy nie zapomnę miny mamy kiedy nam otworzyła drzwi. To był 1 kwietnia. Najpierw zadzwoniłam powiadomić, że jestem w Polsce. Potem pośmialiśmy się, że to primaaprilis. Jak zwykle zapraszała mnie przez telefon na coś dobrego do zjedzenia, bo wie, że jestem łasuchem. Więc wyjątkowo powiedziałam, że wpadnę i zadzwoniłam do drzwi. Niestety mama mnie oszukała i nie miała pełnej lodówki. Ech... trzeba uważać na to co się obiecuje!

I co? Niemożliwe nie istnieje:)


Trochę przestraszeni przed wylotem z Chicago

I bardzo szczęśliwi w Warszawie jak odebraliśmy bagaże:)




Komentarze